Październikowe spotkanie DKK
11 października 2022 r. odbyło się spotkanie DKK w Bibliotece w Starym Mieście. Tym razem omawialiśmy lekturę „Kąkol” Zośki Papużanki. Książka wywołała w nas sprzeczne uczucia, a część klubowiczów jej nie przeczytało. Narratorką powieści jest nastoletnia dziewczynka, spędzająca wakacje na wsi, która przedstawia czytelnikom świat, taki jak go sama widzi. Opowiada o rodzinie i swoim dzieciństwie. Dzięki bohaterce poznajemy relacje kilku pokoleń w jej domu rodzinnym. Są to wspomnienia przepełnione bólem, strachem i smutkiem. Surowe wychowanie przez dziadków, brak czułości, pogarda. Dorastająca dziewczynka wie, że dziadek ją nienawidzi, babcia zaledwie toleruje, a wszyscy uważają ją za dziwną i złą. W opinii klubowiczek „Kąkol” to słodko-gorzka historia o dzieciństwie, młodości i przemijaniu. Nie zabrakło dyskusji nad znaczeniem tytułu książki oraz ważnymi problemami egzystencjonalnymi, które poruszyła pisarka. Dzięki powieści powróciłyśmy też do wspomnień naszego dzieciństwa.
Kolejne spotkanie poświęcone będzie powieści „Shugii Bain” Stuarta Dauglasa.
Recenzja książki Zośki Papużanki „Kąkol”
Trzymam w ręku książkę wydawnictwa Marginesy, której okładka – zaprojektowana przez Annę Pol - przyciąga moją uwagę. Haftowane maki, konwalie, biedronki mile kojarzą się z sielską przeszłością. Okładka wydaje się być zrobiona z lnu, co tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że gdy otworzę książkę, wejdę w świat wydarzeń umiejscowionych na wsi. Owe złudzenie podtrzymała nota odautorska, w której pani Papużanka podaje, że korzystała i z „Ziołolecznictwa” Czesława Klimuszki, i ze zbioru baśni „Bajarka opowiada”, i z „Biblii Tysiąclecia”. Zatem aura baśniowo – mitologiczna towarzyszyła mi w pierwszym kontakcie ze światem wymyślonym przez pisarkę. Okazało się, że będą to wspomnienia z dzieciństwa – z wakacyjnego pobytu na wsi, ukazanego z perspektywy dziewczynki. Jakie to będzie dzieło? Czy pełne humoru jak „Bezgrzeszne lata” Kornela Makuszyńskiego, czy będą to chłopackie wygłupy jak z kart „Wspomnień niebieskiego mundurka” Wiktora Gomulickiego? Nie ! To było zgoła coś odmiennego! Przede wszystkim styl przykuwał moją uwagę. Język był jakby bohaterem tej powieści, przyciągał on bowiem czytelniczą uwagę najmocniej – mocniej niż fabuła. Dlaczego? Po pierwsze był to język niezwykły, bo gęsty od niespodziewanych metafor, pełen zaskakujących skojarzeń, kierujący uwagę czytelnika w inną stronę niż fabuła, a przy tym naznaczony silnymi emocjami. Po drugie w toku czytania nieoczekiwanie i nagle dziecięca narratorka oddawała głos innym postaciom, np. babce. A każda z nich mówiła swoim językiem, np. babka wyjaśniała:
„A jak człowiekowi ciężko i nie umie ujścia znaleźć, to wtedy najciężej. Mnie też ciężko czasem, dwóch mężów pochowałam i dziecko malutkie, plecy się do ziemi chylą, cała się chylę, przeginam się jak stare drzewo, a owocu już ze mnie żadnego nie będzie. Ale jak se zrobię anodynkę, to mi lepiej. I nie boli tak. Ani plecy nie bolą, ani nic w człowieku w środku”.
Piękna stylizacja gwarowa, ale co to jest ta „anodynka”? Nalewka owocowa? Okazuje się, że przydałyby się jakieś przypisy, niwelujące uczucie zagubienia w nieznanym języku i …. w meandrach fabuły. Cóż się więc działo w tej wysmakowanej językowo powieści? Wieś, rodzice z dziećmi u dziadków, dom rodzinny, w którym stłoczeni są krewni. Sąsiedztwo pełne dzieci i przyjaciółka narratorki – Bejatka. Są letnie figle, są opowieści dotyczące postaci drugoplanowych i trzecioplanowych. Jest rodzina, borykająca się ze skrywanymi złymi emocjami: dziadek nie lubi synowej, mąż za bardzo liczy się ze zdaniem ojca, żona niesie w sobie poczucie osamotnienia, córka i wnuczka, w jednej osobie, boryka się z przekonaniem bycia tą gorszą…. .Szkoda jednak, że autorka nie zdecydowała się na zwartą i logicznie przemyślaną kompozycją powieściowych wydarzeń, podczas czytania bowiem miałam poczucie bezcelowości kolejnych wydarzeń i zmierzania donikąd. Mimo tego jest to książka, którą trzeba zauważyć. Nic więc dziwnego, że została ona nagrodzona w ramach projektu Stypendium Twórczego Miasta Krakowa w edycji z 2020 roku. Jak podsumować moje refleksje? Po zakończeniu procesu czytania chętnie powtórzę opinię czytelniczki, skrywającej się za pseudonimem Orchidea 90:
„zachwyt nad pojedynczym słowem, znudzenie całością”
Wiesława Kozłowska
DKK Stare Miasto
![]() | ![]() | ![]() |
Dodaj komentarz
- to dla Ciebie staramy się być najlepsi, a Twoje zdanie bardzo nam w tym pomoże!