Styczniowe spotkanie DKK
11 stycznia 2022r. odbyło się kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki w Starym Mieście. Tym razem dyskutowałyśmy o książce Jo Moyes „Światło w środku nocy”. Lektura przyjęta została przez klubowiczki z dużym zainteresowaniem. To wspaniała opowieść o niezwykłych kobietach – bibliotekarkach, które w latach 30-tych konno lub na mułach dostarczały książki i czasopima w najbardziej niedostepne tereny Kentaucky. Książka opowiada o pięciu bibliotekarkach i poczatkach funkcjonowania biblioteki konnej, która powstała w małym górniczym miasteczku Baileyville. Klubowiczki stwierdziły, że jest to bardzo dobra powieść o zacnej inicjatywie związanej z szerzeniem czytelnictwa oraz o sile kobiet w dążeniu do celu, aby książka znalazła się w każdym domu, ale też o sile przyjaźni i o tym, że warto żyć według własnych zasad. Wcześniej nie czytały książek tej autorki, ale po dzisiejszej lekurze na pewno sięgną po inne tytuły.
Zapraszamy do przeczytania recenzji.
Następne spotkanie odbędzie się 1 lutego (wtorek) 2022 r. o godz. 16.30.
„Światło w środku nocy” Jo Moyes to powieść o młodej kobiecie Alice – Angielce.
Autorka pokazuje proces dojrzewania Alice od młodej, nietrzymającej się konwenansów dziewczyny, pragnącej uwolnić się od rodziców, do kobiety w pełni dojrzalej, odnajdującej przyjaźń i radość w pracy z grupą kobiet w tzw. konnej bibliotece na rzecz lokalnej społeczności w latach 30-tych XX wieku. Proces ten niósł ze sobą wiele trudnych chwil, bo tylko trudne sytuacje są bodźcem do zmian i przemian.
Alice małżeństwo z Amerykaninem Bennettem Van Cleve, synem właściciela kopalni(małżeństwo zawarte po krótkiej znajomości) potraktowała jako możliwość wyrwania się z domu i zakosztowania wspaniałego życia. Niestety marzenia o Nowym Yorku prysły wraz z przyjazdem do małego miasteczka Baileyville w biednym stanie Kentucky na środkowym wschodzie Stanów Zjednoczonych. Konfrontacja z rzeczywistością okazała się dla Alicji bolesna. Despotyczny teść, żądający bezwzględnego podporządkowania, mąż uległy wobec ojca i niezdolny do fizycznej miłości, obce środowisko, które obserwowało ją cały czas i wyśmiewało jej nieskazitelny akcent, konieczność brania udziału w licznych zebraniach i mszach wywołuje u Alicji frustrację. Do tego momentu powieść była do bólu przewidywalna.
Interesująca staje się od momentu zgłoszenia się Alicji do pracy w tworzonej konnej bibliotece. Praca to niełatwa, polegała na dostarczaniu książek do osad położonych wysoko w górach, często trudnymi górski szlakami. Bibliotekarki pracowały pięć dni w tygodniu praktycznie od rana do wieczora. By biblioteka mogła funkcjonować należało także prowadzić inwentaryzacje i naprawę książek. Los skojarzył Alice z czterema wspaniałymi kobietami. Była to: Izzy o pięknym głosie, córka pani Brady, inicjatorki całego przedsięwzięcia, Beth pełna marzeń, czarnoskóra Sonia i Margery. Margery to osoba silna, niezależna, której dzieciństwo upłynęło w bandyckiej i pijackiej rodzinie, której życie nie oszczędziło traumatycznych przeżyć, a jednak wyszła z nich zwycięsko z pomocą przyjaciółek. Dziewczyny wzajemnie się wspierały, odkrywały swoje potrzeby, poznawały życie mieszkańców, budziły w czytelnikach potrzebę czytania książek i udzielały pomocy w trudnych sytuacjach. Praca w bibliotece dawała kobietom poczucie spełniania. Nie była to zawsze droga usłana różami. Nie wszyscy mieszkańcy aprobowali działalność bibliotekarek.
Zawiązanie akcji powieści wokół tworzenia konnej biblioteki i wprowadzenie osoby z zewnątrz, Alice, obcej w tym środowisku pozwoliło autorce uwypuklić wiele problemów tej małej społeczności takich jak: patriarchat, dyskryminacja rasowa, skorumpowana władza, wyzysk górników i ich ciężkie warunki pracy, niszczenie środowiska, bieda, alkoholizm.
Powieść można by zaliczyć do książek typu „herstory”,(nie ma jednak postaci historycznych) bo pokazuje życie z pozycji kobiet, kobiet bibliotekarek, feministek, które niosły „kaganek oświaty’ uświadamiały kobiety, pomagały mieszkańcom w sprawach codziennych i informowały o ich prawach w starciu z właścicielami kopalni. Autorka pokazała siłę kobiecej przyjaźni.
Książka wzbogaciła mnie o wiedzę na temat programu konnych bibliotek, który realizowano w USA w latach 1935 – 1943. W szczytowym okresie dostarczono książki ponad stu tysiącom czytelników na obszarach wiejskich.
To pierwsza z przeczytanych przeze mnie książek tej autorki. Nie dla mnie ten typ literatury.
Łucja Jaroszewska
Jojo Moyes - Światło w środku nocy
Książka pt. „Światło w środku nocy” jest godna polecenia. Na pewno duża w tym zasługa niebanalnej tematyki. Konna biblioteka z lat 30-tych XX wieku na terenie biednego Kentucky w USA. Kobiety i książki to główne bohaterki tej opowieści. Silne kobiety, które muszą sobie radzić w ramach swoich ograniczonych praw. Mają przeciwko sobie tradycję, mężczyzn, prawo, kościół. Wszystko je ogranicza. Czy biedne czy bogate, białe czy kolorowe, wykształcone lub nie - zawsze jednak podporządkowane władzy mężczyzn. Autorka porusza wiele problemów: społeczne, obyczajowe, rasizm, kapitalizm, przemoc domowa, edukacja seksualna. Lekka z początku historia zapętla się i wciąga w problemy miejscowej społeczności. Zmienia się w opowieść pełną ciężkich i ważnych wyborów. Kobiety stają przed coraz trudniejszymi wydarzeniami i muszą dokonywać trudnych wyborów. Ale od czego kobieca siła, spryt i przyjaźń? Historie miłosne wbrew obawom nie zdominowały tej opowieści. Może zakończenie jest trochę w stylu romansu, ale co tam. W końcu autorka jest kobietą. To przede wszystkim powieść dla kobiet o kobietach. Uświadamia trudną drogę, jaką musiały przejść, by walczyć o swoje prawa. Ciekawa i bardzo wciągająca historia łącząca wątki historyczne , obyczajowe i emancypacyjne.
Wanda Majchrzak
Recenzja powieści Jojo Moyes „Światło w środku nocy” dla DKK w Starym Mieście
Powieść brytyjskiej dziennikarki i pisarki „Światło w środku nocy” nie zawiedzie czytelnika. Jest wciągająca i intrygująca. Ma autorka talent do snucia opowieści! Nic więc dziwnego, że zaliczana jest do grona nielicznych autorek, które dwukrotnie otrzymały Romantic Novel of the Year Award, przyznawaną przez Romantic Novelists' Association. Wskazana rekomendacja sugeruje, że jest to powieść romantyczna. Dla mnie jest to jednak coś więcej niż romantyczna opowieść o miłości. Spodobało się mi, że pisarka oparła swój utwór na fakcie autentycznym. W Posłowiu bowiem przeczytałam ze zdziwieniem, że naprawdę w USA realizowano program konnych bibliotek WPA w latach 1935 – 1943 na obszarach wiejskich – również na terenie Wschodniego Kentucky. Tam właśnie dzieje się akcja fabuły. Bohaterkami są dwie kobiety: biała Amerykanka Margery O’Hare oraz Angielka Alice Van Cleve. Ich drogi życiowe skrzyżowały się, gdy młoda Alice przyjechała do Baileyville – typowego miasteczka południowych Appalachów – jako świeżo poślubiona żona syna miejscowego właściciela tutejszej kopalni. W małżeństwie kobieta nie znalazła upragnionego szczęścia. Dlatego z ulgą powitała możliwość wyrwania się z domu teścia. Zgłosiła się jako bibliotekarka do pilotowanego przez panią Brady programu konnych bibliotek. Dzięki temu Alice poznaje zarówno nietuzinkową i po męsku niezależną Margery, jak i mieszkańców wiosek górskich, do których dociera konno z książkami i czasopismami. Pomysł, aby bibliotekarki docierały do różnych domostw, owocuje wątkami pobocznymi równie interesującymi jak dwa wątki główne. Czytelnik ma okazję śledzić przykłady różnych losowych zawiłości, np. smutku po stracie ukochanego męża, obaw i strachu czarnoskórej kobiety, próbującej znaleźć pracę wśród białej większości, bezczelnej pewności siebie owdowiałego pijaka, który znęca się nad córkami, solidarności górskiej społeczności w obliczu powodzi. Powieść jest aż gęsta od ludzi, borykającymi się ze swoim losem. Przy czym pisarka umiejętnie rozgrywa fabułę. W centrum uwagi są dwie kobiety. Margery to kobieta obawiająca się małżeństwa, gdyż w dzieciństwie była bita przez ojca - okrutnika. Natomiast Alice to dziewczyna, która ze zdziwieniem odkrywa, że brak doświadczenia seksualnego skutkuje pytaniem: jestem żoną przystojnego mężczyzny czy nie? Ich perypetie uczuciowe wciągnęły mnie. Kibicowałam im z zapartym tchem. Nie miały łatwo!! Margery urodziła córeczkę w więzieniu, a Alice postawiła się tyranowi – teściowi. Dlatego z ulgą powitałam happy end. Ucieszyłam się, że pisarka znalazła sposób na połączenie zakochanych par. Margery wychodzi za mąż za Swena – mężczyznę opiekuńczego, wyrozumiałego, oddanego, wiernego i doskonałego kochanka. Alice po rozwodzie z mężem impotentem tonie w ramionach cierpliwego i pracowitego rozwodnika Freda. Ta romansowa warstwa powieści jest równie interesująca jak warstwa kryminalna. Powieściopisarka bowiem stawia czytelnika w obliczu wątpliwości – czy ta wspaniała Margery zabiła wstrętnego pijaka z Prologu? Już od początku bowiem wisi nad czytelnikiem zdarzenie zarysowane właśnie we wstępie. Dodatkową gratką dla mnie był zabieg opatrywania większości rozdziałów różnymi cytatami – mottami. Poszerzały one perspektywę rozpatrywania działań powieściowych postaci o szerszy kontekst społeczny, historyczny i literacki. Podobało się mi też, że widzę jak książki stają się ważną częścią codziennego życia zwykłych ludzi. Zwłaszcza jedna książka budzi zainteresowanie powieściowych kobiet i współczesnych czytelniczek. Chodzi o książkę bez tytułu, wprowadzającą w arkana pożycia seksualnego małżonków. W powieściowym świecie jest tak, jak było u nas w Polsce z książką Michaliny Wisłockiej „Sztuka kochania”. Była to pozycja potrzebna ludziom, ale tępiona przez czynniki oficjalne. Aż ciśnie się na usta pytanie: Panowie i Panie, naprawdę seks jest nieważny? Podziwiam też pisarkę za umiejętność budowania postaci. One są wiarygodne! Ich postępowanie jest wynikiem ich cech charakteru i trafnie przedstawionych okoliczności czasów, w których kobiety powinny zajmować się tylko domem i dziećmi. Okazuje się, że konieczność życiowa zaprzecza społecznym stereotypom białych tradycjonalistów czy religijnych fanatyków. Życie zmusza bowiem odważne kobiety, aby zadbały o siebie czy swoje rodziny. Przeczytałam więc bardzo ciekawą powieść. Gdy ją zamknęłam, spojrzałam na kartę tytułową książki. I … doznałam rozczarowania. Na okładce zobaczyłam kobietę w stroju, sugerującym XIX wiek. A przecież rzecz się dzieje w I połowie XX wieku. W poszukiwaniu nazwiska graficzki odkryłam, że po angielsku tytuł utworu brzmi zdecydowanie lepiej: The Giver of Stars (co w dosłownym tłumaczeniu znaczy dawca gwiazd). Angielski tytuł mocniej zachęca mnie do poszukiwania metaforycznego wydźwięku fabularnych wydarzeń niż polska propozycja – „Światło w środku nocy”.
Wiesława Kozłowska
Dodaj komentarz
- to dla Ciebie staramy się być najlepsi, a Twoje zdanie bardzo nam w tym pomoże!